czwartek, 22 stycznia 2015

Miś Ksawery

Dlaczego Antoni pokochał misia?

Na to pytanie można odpowiedzieć tylko w ten sposób: nie mogło być inaczej :)
To nie było proste wyzwanie, ale podjęłam je i strasznie byłam ciekawa efektów. Znów podeszłam do tematu bez wzoru rozpisanego w oczkach. Wiedziałam tylko, że miś ma być kochany, jak to miś.

Zastanawiacie się pewnie dlaczego miś?
Bo napatrzyłam się na blogu Moniki (wollfriends.com)  na te słodkie mordki i chciałam takiego zrobić. Jak zwykle - nie miałam pojęcia od czego zacząć. Nie miałam wzoru - po prostu patrzyłam na zdjęcia w necie.
Zaczęłam od nóżek. Dlaczego? Ponieważ robiłam kiedyś buciki dla Hanki i pomyślałam, że bez trudu poradzę sobie z "zakrzywieniem" stópki misia. Poszło całkiem ok. Nawet nie musiałam pruć :) Nie wiedziałam tylko jak długą zrobić nóżkę ... bo nie miałam do czego jej przytwierdzić. Zapisywałam po kolei cały wzór! W końcu misiu ma dwie nogi i lepiej, aby ta druga była taka sama :) Potem zrobiłam łapki. Dalej w kolejności był tułów. Nie robiłam takiego zupełnie okrągłego, chciałam go nieco wyciągnąć ku górze - wyszedł nawet ok. Na koniec została głowa i uszy. Przyznam, że uszy to była kompletna improwizacja - po prostu dziergałam z myślą, aby zachować kształt. Na koniec trzeba było nadać misiowi tożsamość, czyli wyszyć oczy i zrobić nosek. Mordka jest nieco zbyt spiczasta, przez co misiu nie jest taki słodki, ale i tak Antek oszalał jak go zobaczył. 

Całość zrobiłam z włóczki Red Heart Baby szydełkiem 3,5 mm, półsłupkami.

Moje błędy:
- zabawkę powinnam zacząć dziergać od tułowia, potem główka i rączki oraz nóżki - łatwiej byłoby zachować proporcje ciała

- nie poradziłam sobie najlepiej z przyszyciem poszczególnych części do tułowia - muszę popracować nad ściegami; jak tylko znajdę poprawny sposób przymocowywania poszczególnych części ciała z pewnością się nim podzielę

- zdecydowanie muszę zmienić włóczkę - ta jest mięciutka i przyjemna w dotyku, ale dość szybko się mechaci przez co zabawka traci "świeżość" i fajny wygląd

- mordka mogłaby być bardziej okrągła - byłaby przyjemniejsza wizualnie 

Mimo wszystko jestem z siebie dumna i zadowolona z efektów pracy :) Osiągnęłam cel – Antoni zakochał się w misiu. Ale spójrzcie sami – czy można było inaczej?

"Proszę Państwa oto MIŚ"



W łapkach i nosku misia ukryłam papierki po cukierkach.




Miś z Telimeną - gromadka zwierzaków powolutku się powiększa.




Kochani, komentujcie proszę i jeśli zauważacie jeszcze jakieś moje błędy - proszę o krytykę.

Stworzyłam tego bloga, by się uczyć, obserwować postęp mojej pracy, a przede wszystkim dzielić się z innymi swoją pasją.


Zdradzę Wam sekret - Ksawery ma już brata Kleofasa.  Wkrótce prezentacja :) A poniżej bajka o misiu - zapraszam do czytania.

Pozdraiwam

Edyta


Dlaczego misie lubią się kąpać?

Był ciepły letni poranek. Las powoli budził się do życia. Większość zwierząt już rozpoczęła swój codzienny rytuał. Ptaki wznosiły się wysoko w niebo i śpiewały cudowne trele, wiewiórki skakały po drzewach w poszukiwaniu smakołyków, zające skubały zieloną trawkę, a sarny biegły na łąkę i wystawiały mordki do słoneczka. Telimena zapadła w sen po długiej nocy, a Ksawery właśnie wyłaniał się ze swojej nory. Przeciągnął się dwa razy jak to miał w zwyczaju i ziewnął przeciągle. W jego beżowe futerko zaplatało się kilka gałązek i listków, ale zupełnie nie zwrócił na to uwagi. W zasadzie, beżowe futerko nie było już wcale takie beżowe, tu i ówdzie pojawiły się plamki zaschniętego błota. Skóra swędziała niemiłosiernie, bo nasz misiu jeszcze nigdy w życiu nie zażywał kąpieli. Podrapał się po pustym brzuszku. „Dziś mam ochotę na rybkę” pomyślał i powędrował nad rzekę. Woda była przyjemnie lodowata. Miś włożył najpierw jedną łapkę, potem drugą, ale szybko się wycofał. „Spróbuję z innego brzegu, mniej stromego. Tutaj mogę wpaść do wody” – pomyślał i poszedł dalej. W końcu znalazł łagodne zejście. Zamoczył wszystkie cztery łapy i czekał. Czekał i czekał, ale żadna rybka nie chciała do niego podpłynąć na tyle blisko, by mógł ją złapać. Musiał więc wejść troszkę głębiej. Wtedy zaczęło się polowanie. Ksawery szybko najadł się do syta i już miał odwrócić się, by wyjść z wody, gdy nagle pośliznął się na kamieniach i cały wpadł do rzeki. Szybki nurt porwał misia i uniósł z prądem. Z pełnym brzuszkiem nie było łatwo wydostać się z powrotem na brzeg. Chwilę to trwało zanim samotne drzewo pomogło mu wyjść z wody . Ksawery był kompletnie przemoczony. Otrząsnął mokre krople i stanął oniemiały – jego futerko znów było beżowe, a skóra w ogóle go nie swędziała, woda wypłukała też z niego poplątane gałązki i zeschnięte listki. Czuł się jak nowo narodzony.  Czysty, najedzony i bardzo szczęśliwy pomknął do lasu. Od tej pory kąpał się codziennie, bo przecież kąpiel to bardzo przyjemna rzecz :).


autor: Edyta




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz